Pierwszy bazar praski założony został przy ulicy Targowej przed 1871 r. Cały targ praski został skupiony na środku ulicy Targowej. Powstało coś na kształt rynku. Przyjeżdżali tu włościanie z okolicznych wsi. Przekupki, przeważnie żydowskie, sprzedawały rozmaite towary.
Tam też mieścił się wtedy targ wołowy. Do ulicy Targowej przylegała uliczka, będąca własnością Juliana Różyckiego. Kiedy na targu robiło się coraz ciaśniej, Żydzi zaczęli przenosić swe stragany na tę uliczkę. Na początku nic za to nie płacili. Takich amatorów było coraz więcej. Początkowo znajdowało się na targowisku tylko siedem drewnianych zadaszonych kramów z wieloma stanowiskami handlowymi.

Pozostała część placu nie była zabudowana, ale od początku całość została ogrodzona.Kiedy władze postanawiają zamknąć na Pradze miejskie targowisko, kolejna duża grupa kupców i straganiarzy przenosi się na puste place właśnie przy Targowej. Parcela przy ul. Targowej 54, należy do Juliana Różyckiego.
W lipcu 1882 roku ustawiono żelazną bramę nowego targowiska. Między dwoma żeliwnymi słupkami znajdowały się napisy "Bazar", wykonane w językach rosyjskim i polskim. Poniżej – dekoracja skomponowana z motywów esownic. Rosyjski i polski napis rozdzielał wizerunek syreny. Bramę wieńczyły dwa dekoracyjne proporczyki osadzone na kulach. Plac oddzielony był od ulicy Targowej ozdobnym żeliwnym ogrodzeniem.
Rok 1882. Piątek. 16 lub 28 lipca, bo w związku z zaborem stosuje się podwójne datowanie.

"Nowiny - dziennik polityczny, społeczny i literacki" drukuje na pierwszej stronie numeru 206. notatkę "Zmiany targowisk na Pradze".

To tutaj pojawia się pierwsza wzmianka o późniejszym "Różycu". Pierwszy ślad w mediach tamtych czasów. Dowód na to, kiedy powstał jeden z najważniejszych miejskich targów.

Kilka zdań pod koniec całej notatki, dzięki którym Bazar Różyckiego mógł na dobre zaistnieć nie tylko w świadomości mieszkańców Warszawy i przybywających kupców, ale też w historycznych źródłach.

Pierwsza strona „Nowin", nr 206 z 28.07.1882
"(...) bazar otworzono pomiędzy ulicą Wołową i Brzeską, które łączą Ząbkowską z dworcem kolei Terespolskiej. Tworzy on rodzaj brukowanej ulicy, zajętej przez mnóstwo przekupek, straganów, szop z jatkami bez najmniejszego porządku i zachowania czystości. Znaczna część straganów, przeniesiona tutaj po zamkniętym targowisku znalazła w nim gościnny przytułek, co razem wzięte znakomicie się przyczynia do zatruwania powietrza"
Tak wyglądały narodziny bazaru. Pierwsze lata istnienia to zaledwie siedem dużych, drewnianych kramów z wieloma stoiskami. Wzniesiono je wzdłuż granic placu. Dwa wzdłuż granicy północnej, jeden wzdłuż wschodniej i cztery wzdłuż południowej. Sam plac targowy nie był zabudowany. Jedynie od strony ulicy Targowej znajdowały się trzy, pokaźnych rozmiarów, drewniane kramy. Dopiero po 1910 r. bazar powoli zaczął się zapełniać licznymi drobnymi kramami w formie budek. Najwięcej drobnych budek wznoszono w bezpośrednim sąsiedztwie wejść na targowisko.

Około 1910 r. wykonana została kolejna brama wjazdowa na bazar z ozdobnymi wrotami z kutego żelaza, zlokalizowana w bezpośrednim sąsiedztwie kamienicy przy
ul. Brzeskiej 21.
fot. Konrad Brandel
Najstarsze zdjęcie bazaru Różyckiego z ok. 1892 r.
Po lewej kamienica Różyckiego przy późniejszej Targowej 54, która nie przetrwała wojny
Bazarem, nie zajmował się bezpośrednio pan Różycki a jego administrator,
przyjaciel i zaufany zausznik Manas Ryba. Naprawdę nazywał się Manes Rinba
i krążyły legendy o jego podobieństwie do Juliana Różyckiego.

Zdarzało się nawet, że często ich mylono. Manas Ryba (ur. ok. 1843 r.) początkowo był „oficjalistą" prywatnym, potem został „przedsiębiorcą". Handlował materiałami budowlanymi (szaber i żwir) zajmował się również robotami drogowymi. Został jednym z filarów spółki starającej się o budowę konnej linii kolejowej do Marek. Wybrano go do Rady Żydowskiej Gminy Wyznaniowej. Ów kupiec i pośrednik handlowy stał się postacią wybitną i ruchliwą w życiu gospodarczym Pragi i to najprawdopodobniej on był głównym animatorem powstania Bazaru Różyckiego
i on nim zarządzał.

Manas Ryba zbierał opłaty targowe i rozsądzał spory. Miał mieszkanie przy bazarze na ul. Targowej 54. Sam Różycki na bazarze pojawiał się bardzo rzadko. Prawdziwym pomysłodawcą bazaru nie był jednak ani Julian Różycki, ani jego doradca Manas Ryba, lecz jak to już wspomnieliśmy drobni żydowscy straganiarze.
"Żyd tragarz", 1989. Prawdopodobnie jest to portret Manasa Ryby (1843?–1938?), tego samego modela wykorzystał Józef Pankiewicz, malując w roku 1887 obraz "Żyd z koszem", znany również pod tytułem "Żyd tragarz", mal. Aleksander Gierymski
"Żyd z koszem" ("Żyd tragarz"), 1887, mal. Józef Pankiewicz
Żaden z kupców, którzy przenieśli swoje stragany na bazar Różyckiego w przeciągu najbliższych kilku lat nic nie płacił. Później jednak właściciel zaczął pobierać opłatę. Przy bazarze i w nim samym otwarto sporo sklepów. Ogółem z tego jednego bazaru utrzymywało się przeszło 300 rodzin żydowskich.
Był to jeden z wielu bazarów, żyjących w cieniu wielkiego targu bydlęcego. Okoliczne uliczki, Brzeską i Ząbkowską, szybko opanowali żydowscy rzemieślnicy: rymarze, szewcy, krawcy, pończosznicy, krawaciarze… Wszędzie panował tłok, ruch… Stada bydła pędzone przez wiejskich wyrostków tarasowały przejazd, wpadały hurmem na chodniki, spychały ludzi, wywołując popłoch… tamowały przejazd wozów i dorożek. Głośne przekleństwa woźniców mieszały się z rykiem przerażonego bydła. Ulicami krążyły grupy „nożowców". Gdy zapadał zmrok, łatwo było paść ich ofiarą. W szynkach, gdzie zakrapiano ubite interesy, często dochodziło do krwawych rozpraw. W świecie przestępczym Pragi niepodzielnie królowali żydowscy bossowie targu wołowego. To oni ustalali ceny na bydło, oni zbierali haracze od handlarzy, ale też i oni zapewniali im opiekę, której nie dawała policja.
W latach 90-tych XIX w. zaczęła się rozwijać na Pradze grupa alfonsów i wyzyskiwaczy żydowskich. Należeli do niej także złodzieje prascy, okradający zarówno mieszkania, jak sklepy, wozy pełne towarów i przechodniów.Tworzyli oni tzw. w żargonie złodziejskim „kolejkę", która stosowała różne środki przymusowe, pobierała haracze, wynajmowała się do pobicia, uprawiała wreszcie paserstwo.

Charakterystyczne było to, że ta grupa prasko-żydowska operowała jedynie w Warszawie i okolicy, natomiast prażanom dała spokój i nikogo nie krzywdziła. Odznaczyła się też pewnym czynem „narodowo-żydowskim". Gdy mianowicie doszło do głośnej bójki między chrześcijanami, a Żydami na Pradze, „kolejka" żydowska „obroniła" Żydów i od tego czasu „kolejkarze" stali się niejako urzędowymi „obrońcami" Żydów.

Żydzi prascy chlubią się tem, że aczkolwiek istniało tam dużo „alfonsów" – Żydów, to jednak nie było ani jednego domu na Pradze, specjalnie przeznaczonego na lupanar, na wzór wielu domów w Warszawie. Taki obowiązywał styl dzielnicy.

Kim był jednak sam Julian Różycki, właściciel bazaru?

Jan Kruszewski, praski gawędziarz i znawca warszawskiego handlu, wspominał:

Prawą stronę Bazaru Różyckiego zajmowało szereg jatek. Środek stanowiły przeróżne kramy i stragany. W kierunku wylotu
do ulicy Brzeskiej królował dział okazji i tandety, obok drób, gołębie, króliki i inne żywe stworzenia. A tuż za nimi resort gastronomiczny. Stały tu sagany z flakami i podrobami, podgrzewanymi na miejscu.

Tu na bazarze w „barze pod chmurką" serwowano również ulubione zimne zakąski: blutwurst czyli kadryl i podgardlanka. Ta jadłodajnia kategorii „S" była domeną dwóch pyskatych przekupek, które na dyskretne żądanie służyły również monopolką, ukrytą wstydliwie pod spódnicą (dwie małpki czystej wyborowej).

Konkurencję zakąskową stanowiły cebrzyki z minogami. Ta amatorska przekąska, która dziś (1968) stanowi drogocenny rarytas,
była wtedy najtańszym przysmakiem. Okazałe sztuki kosztowały od jednej do dwóch kopiejek, mniejsze – para trzy grosze.

- Pani Wielorybek kochana, czy te płotki dawno śnięte?
- Nie widzisz pani, że skrzela mają czerwone?
- Eh, one i za życia takie mają…

Przy straganie z rybami nie było tłoku. Tzw. drobnicę przez cały dzień dostarczali z pobliskiej łachy wiślanej wędkarze i podrywkarze. Po nocnym połowie można było często dostać dobrego sandacza, węgorza, czy suma.

Osobny klan stanowiła na bazarze szajka farmazonów. Ci, grasowali przeważnie wśród furmanek chłopskich, które lokowały się w końcu bazaru. Tu kołowano kmiotków przy pomocy „klubowych" gier w trzy karty, „czarna-czerwona" lub w pasek. Metoda gry w cetno i licho miała bodaj najprostszą zasadę dla bankiera. „Jak licho to ja wygrywam, a jak cetno to wy przegrywacie". I zanim ufny partner poszedł po rozum do głowy, bankier zdążył zrobić swoje. Tu sprzedawano również fałszywą biżuterię, a czasem i prawdziwą, ale za to kradzioną.

Mój sąsiad, pan Alojzy Książek, doszedł do posiadania złotego zegarka jedynie dlatego, że zapytał ostro wyrostka, proponującego mu kupno: „A skąd to masz?". Początkujący doliniarz pozostawił zegarek w ręku pana Książka i uciekł co sił.
Pan Alojzy legitymował się w następstwie z legalnego posiadania zegarka, pokazując ogłoszenie o znalezieniu zguby.

Pomimo wspomnianych kantów bazar nie miał złej marki, powszechnie twierdzono, że handlarki nabiałem i warzywem prowadzą swój handel rzetelnie.

Takie były początki Bazaru Różyckiego.
Wejście na Bazar od ul. Ząbkowskiej, 1935 r.,
prywatne archiwum Zdzisława Różyckiego
Okalające bazar ulice zostały wybrukowane, ciągnęły po nich chłopskie wozy zaopatrzone w drewniane koła obite metalowymi obręczami. Stukot kopyt zagłuszał łoskot toczących się kół.
W tę melodię wpisywały się przekleństwa woźniców, rżenie stłoczonych koni, okrzyki żydowskich kupców zachwalających towar. Czasami znienacka wdzierał się gwizdek posterunkowego, który bezskutecznie usiłował dogonić kieszonkowca. Nawoływania handlarek i szmer tłumu, czasem płacz okradzionego – to była melodia bazaru. To był jeden wielki szum. Szum głosów, które można porównać do ula.
Na zdjęciu Dwór Korzeniowskich przy ul. Ząbkowskiej 1, widok od strony Targowej. Zbudowany w XVIII w. Miał łamany, pokryty gontem dach. Dworek przylegał do ślepej ściany kamienicy przy Targowej 62. Istniał prawdopodobnie do 1938 roku.
fot. Zdzisław Kalinowski, ok. 1900;
Fotopolska/Towarzystwo Opieki Nad Zabytkami Przeszłości

Poznaj historię kultowego
Syfonu z Różyca

Od roku 1882 w ciągu najbliższej dekady parcele należące do Juliana Różyckiego stały się jednym z najważniejszych bazarów na warszawskiej Pradze. Kiedy zlikwidowano targowisko ze środka ul. Targowej na jego miejsce założono bulwary na wzór zachodnioeuropejskich. Starano się jej nadać prawdziwie wielkomiejski wygląd. Władze miejskie uporządkowały nawierzchnię ulicy. Środek traktu zajęły starannie zaprojektowane bulwary i zieleńce. Między dwoma jezdniami wyposażonymi w tory tramwajowe założono planty zadrzewione klonami, ozdobnymi klombami i fontannami. Ustawiono stylowe ogrodzenia, ławeczki dla chcących odpocząć przechodniów, oraz wysokie latarnie kształtem przypominające biskupie pastorały. Dzielnica wyraźnie szła w górę i zyskiwała na znaczeniu.
Na rok przed wybuchem pierwszej wojny światowej na Pradze mieszkało
190 tysięcy ludzi
111,3 tys. katolików
53,3 tys. Żydów
22,1 tys. prawosławnych
Pierwszego dnia wojny Moskale, w całej Rosyjskiej Imperyi", zlecili wszystką wódę i spirytus, znajdujący się w monopolach państwowych, spuścić do kanałów. W Monopolu na Ząbkowskiej, na Pradze, kiedy zaczęto spuszczać gorzałę z olbrzymich cystern, ludzie rzucali się do rynsztoków, którymi płynęła wóda, z różnymi naczyniami, nawet wiadrami, aby nabrać jej jak najwięcej. Byli też tacy, którzy padli na ziemię, aby pić gołdę prosto
z rynsztoków. W parę minut cała ulica była uchlana w pestkę. Kilka godzin trwały różnego rodzaju awantury i burdy, wobec których zdezorientowana policja była całkowicie bezradna.
28 czerwca 1914 r. W Sarajewie zostaje zastrzelony austro-węgierski następca tronu, arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg. Staje się to pretekstem wybuchu I Wojny Światowej. Ludność Warszawy, będąca wówczas poddanymi cara Imperium Rosyjskiego, zostaje wciągnięta w ten konflikt 1 sierpnia, gdy Niemcy wypowiadają wojnę Rosji.
W sierpniu 1915 r. wojska niemieckie wkraczają do Warszawy. Wojska rosyjskie opuszczają miasto.
Wiesław Wiernicki
pisarz, dramaturg,
publicysta, felietonista

Marek Miller
reporter
Marek Miller
Okolicznościowe przyjęcie w Domu Weterana, aut. NN, ok. 1930 r., Muzeum Warszawy.
Dom Weterana ok. 1938, ul. Floriańska - róg Jagiellońskiej; fot. R. Wojciechowski; zbiory Andrzeja Marata.
Podkreśla się czynny udział kupców bazaru Różyckiego w działaniach militarnych podczas I Wojny Światowej. O ich patriotyzmie może również świadczyć fakt, że już w wolnej Polsce zaangażowali się w opiekę nad Domem Weterana, w którym mieszkali byli uczestnicy Powstania Styczniowego. Dom ten znajdował się w pobliżu bazaru u zbiegu obecnych ulic Ks. Ignacego, Floriańskiej i Jagiellońskiej.
Po zakończeniu I Wojny Światowej, po 123 latach niewoli, odradza się wolna Polska
Okolicznościowe przyjęcie w Domu Weterana, aut. NN, ok. 1930 r., Muzeum Warszawy.
This site was made on Tilda — a website builder that helps to create a website without any code
Create a website